Jedliście kiedyś tempeh? Ja przyznam, że to mój pierwszy raz! O ile tofu mamy praktycznie w każdym sklepie, to tempeh jest o wiele trudniej dostać. Kiedy więc udało mi się przypadkiem na niego trafić, musiałam skorzystać z okazji i go nabyć. A co to właściwie jest? Tempeh produkowany jest z ziaren fermentowanej soi i ma bardzo wysokie wartości odżywcze, jest świetnym źródłem białka, dzięki czemu może być dobrym zamiennikiem mięsa. Jeśli chodzi o smak, przyznam że jest dość specyficzny, chociaż w formie tych kotlecików słabo wyczuwalny. Tak czy inaczej warto spróbować, zawsze jakaś odmiana i coś ciekawego.
Przepis:
- 200g tempehu naturalnego
- 3/4 szklanki mąki z ciecierzycy
- pół szklanki bulionu
- pół cebuli
- ząbek czosnku
- pół pęczka natki pietruszki
- łyżka pasty chilli (u mnie sambal oelek)
- łyżeczka koncentratu pomidorowego
- trochę mięty (świeżej lub suszonej)
- pieprz, sól, papryka w proszku, oregano
Wszystkie składniki umieszczamy w malakserze i miksujemy dokładnie. Jeśli jest zbyt sucha dodajemy trochę wody, jeśli zbyt mokra, więcej mąki. Powinna się nie kleić za bardzo do rąk, ale dać się bezproblemu uformować w kotleciki. Najlepiej zrobić je mniejsze, wtedy lepiej się wysmażą. Rozgrzewamy olej na patelni i smażymy na rumiany kolor z obu stron.
Super smakują z sosem tzatziki lub czosnkowym! Podałam je w towarzystwie sałatki z grillowanej cukinii, pomidora, czarnych oliwek, sera feta i mixu sałat polanej sokiem wyciśniętym z limonki.
tagi: obiad, tempeh, wegańskie